O MNIE

Moja przygoda z dietą wegańską zaczęła się, niestety jak w większości przypadków, od zdiagnozowania choroby. Powszechnie znanej jako nieuleczalna choroba cywilizacyjna. Obecnie weganizm nie jest już tylko przygodą, pomimo wielu pokus i epizodycznych powrotów do starego trybu życia, staje się moją codziennością.

Chorobę Crohna zdiagnozowano u mnie w roku 2004, wtedy też byłam hospitalizowana, leczona sterydami i lekami immunosupresyjnymi. Układu pokarmowy dawał jednak o sobie znać już rok wcześniej. Z nieznanym powodem bólu brzucha jako 14-latka trafiłam do szpitala. Wykryto wrzody dwunastnicy i zastosowano leczenie. Następnie rok później na kontrolnej gastroskopii ujawniły się liczne owrzodzenia nie tylko żołądka ale także jelita cienkiego. I tak zaczęła się moja długoletnia przyjaźń z Crohnem. Przez cały okres trwania choroby przyjmowałam masę leków przeciwzapalnych, niesterydowych i sterydowych oraz leków obniżających odporność. Fizycznie nie było najgorzej, jednak pobyty w szpitalu i diagnoza miały na mnie, jako dziecka, bardzo destrukcyjny wpływ. Ciągła myśl o tym, że choroba wróci prędzej czy później przyczyniły się do odczuwania beznadziejności i strachu. Całkowicie straciłam chęć do życia, nie mogłam pogodzić się z tym, że choroba jest nieuleczalna, nie chciałam w to wierzyć, ale regularne wizyty w poradni gastrologicznej i wyniki (które oczywiście nie były dobre) systematycznie mi o tym przypominały. Dodatkowo, skutki przyjmowanych na początku choroby sterydów spowodowały spadek samooceny, a raczej całkowity brak akceptacji siebie. Myślę, że było to dla mnie pewnego rodzaju, jeśli nie traumatyczne, to silnie negatywne przeżycie. Zakorzeniło się ono tak głęboko, że do tej pory nie daje mi do końca spokoju i odzywa się czasem w mojej głowie, ale pracuję nad tym by się od niego uwolnić:) Do 2011 stan zapalny jelita utrzymywał się w dość znośnym stadium. Mój sposób odżywiania był, wydawało mi się wtedy, normalny. Teraz myślę o tym z przerażeniem. Nie trzymałam żadnej diety, z reguły jadłam niezdrowo, okazyjnie piłam alkohol. Po jakimś czasie zaczęłam przywiązywać większą uwagę do tego, co jem, jednak nadal było to dalekie od diety wegańskiej. Nasilenie stresu, zła dieta i pesymistyczne nastawienie doprowadziły w końcu do ostrego nawrotu choroby. Trafiłam do szpitala z podejrzeniem perforacji jelita, naciekiem zapalnym i wagą 45 kg przy wzroście 174cm. Najdziwniejsze jest to, że w ogóle nie zauważyłam, że schudłam! Bagatelizowałam wszystkie oznaki mojego ciała. Tak bardzo bałam się powrotu do szpitala, że udawałam, że wszystko jest w porządku. Nie dopuszczałam do mojej świadomości tego, ze załatwiam się ok. siedem razy dziennie, że odczuwam ból brzucha, chudnę. Nie chcę myśleć jakie mogłoby mieć to zakończenie gdyby nie kontrolne USG, na którym okazało się, że nie można już dłużej czekać. Pobyt w szpitalu i już znane mi leczenie sterydami dożylnie, antybiotykami i innymi medykamentami. Po dwóch tygodniach zostałam wypisana, z niemożliwie długą listą leków i obowiązkiem ponownego zjawienia się, za niecały miesiąc, na oddziale w celu kwalifikacji i zastosowania leczenia biologicznego (całkowicie zmieniającego odporność). W przerwie między pobytem w szpitalu, zaczęłam na nowo szukać, drążyć, zadawać sobie pytania. Wbrew pozorom każda wizyta w szpitalu dawała mi coś  nowego i sprawiała, że otwierało się przede mną tak wiele rzeczy, o których zapomniałam lub które zostawiłam gdzieś daleko. Mam tu na myśli głównie swoją psychikę i duszę, w której istnienie nawet przez pewien czas przestałam wierzyć. Tak też trafiłam na blog Roberta (http://leczeniecu.wordpress.com/) Przeczytałam jednym tchem to, co zamieścił na blogu i zaczęłam na nowo wierzyć, że mogę być zdrowa. To było coś, czego szukałam przez te wszystkie lata:)! Zaczęłam dowiadywać się coraz więcej i odczuwać coraz większą radość z tego niesamowitego odkrycia:) Jednak nadal miałam przed sobą wizytę w szpitalu i planowane leczenie biologiczne. Tak bardzo bałam się przeciwstawić się autorytetom lekarzy, że mimo wszystko zdecydowałam się postąpić zgodnie z ich zaleceniami. Tłumaczyłam sobie, że leczenie biologiczne pomoże mi na ten czas okiełznać utrzymujący się nadal stan zapalny, a po nim przejdę na wegańską dietę leczniczą. Dziś jestem ogromnie wdzięczna, że nie doszło do tego leczenia! Dla wielu to, co napiszę będzie ocierało się  o coś w rodzaju niestworzonych historii, a nawet bredni, ale nie dla mnie:) Wraz z moją mamą zdecydowałyśmy, że będzie to, co ma być. Tak silnie zawierzyłyśmy Wszechświatu, Bogu, Cudownej Mocy (bez różnicy jak to nazwiesz), że ze spokojem udałam się do szpitala. Byłyśmy przekonane, że jeśli leczenie biologiczne ma być dla mnie dobre to po prostu je przyjmę, jeśli nie to stanie się coś, co sprawi, że go nie otrzymam. Tak wiem, jak dziwnie to brzmi. Wielu z Was zapewne za da pytanie jak można oddać swoje zdrowie w ręce losu? I mnie dopadało zwątpienie, jednak pamiętam jak dziś słowa mojej mamy, która mówiła: niczym się nie martw, Twoja podświadomość zadziała tak jak ma być dla Ciebie najlepiej i nie zastanawiaj się jak to się stanie, po prostu się stanie, tylko bądź spokojna. Tu należą się podziękowania mojej kochanej mamie, która potrafiła zachować spokój ducha i wiarę w dobro nawet jeśli chodziło o zdrowie jej dziecka. Jej opanowanie było nieocenione:) Dodam jeszcze, że podczas mojego pobytu w szpitalu, 3 razy dziennie, o tej samej porze (ja w sali szpitalnej, mama w domu) stosowałyśmy coś na kształt leczenia psychotronicznego, połączonego z medytacją. By zakwalifikować mnie do leczenia biologicznego, zostałam przebadana w każdy możliwy sposób, okazało się, że nie ma przeciwskazań. Po tygodniowej obserwacji, podpisałam stosowne dokumenty (skutki uboczne leczenia biologicznego przyprawiają o dreszcze) i czekałam na zastrzyki. Jeśli wszystko przebiegłoby bez komplikacji, jeszcze tego samego dnia miałam wyjść do domu i zjawić się na kolejny termin i następną serię zastrzyków. Spakowałam się nawet, wierząc, że wszystko będzie dobrze i lada chwila wyjdę do domu. Przeszło mi przez myśl, że leczenie jest już jednak nieuniknione, a czułam, że nie jest to dobre dla mojego organizmu, jednak za radą mamy starałam się kreować tylko pozytywne myśli. Wkrótce Pani Doktor poinformowała mnie o tym, że za chwilę otrzymam pierwszą dawkę zastrzyków, korzystając z okazji poprosiłam o wpisanie mojego pobytu w szpitalu do książeczki studenckiej, abym mogła usprawiedliwić moja nieobecność na ćwiczeniach. I tak oczekiwałam na zastrzyki, nie pozwalając się wedrzeć negatywnym myślom do mojej głowy. Minęło pół godziny, godzina, półtorej i nic się nie działo. Jak dobrze pamiętam, dopiero po ponad dwóch godzinach doszła do nas wiadomość, że coś się jednak zmieniło. Zostałyśmy wezwane do pokoju Ordynatora, który poinformował nas, że NIESTETY nie będę mogła przyjąć leczenia biologicznego. Spojrzałam na mamę i razem nie mogłyśmy ukryć radości.  Jak dziś pamiętam jak wyszłyśmy z gabinetu i zaczęłyśmy ściskać się z niedowierzaniem, były też łzy wzruszenia:) Uciszałyśmy się też wzajemnie, bo przecież lekarze przekazali nam to jako smutną wiadomość, gdyż nie każdemu proponuje się refundację tego leczenia. I tak z uśmiechami na twarzy zabrałyśmy moje rzeczy i opuściłyśmy oddział. Co do mojej dyskwalifikacji do leczenia, okazało się, że książeczka studencka zawierała wpis o usunięciu guza piersi, które miało miejsce dwa miesiące wcześniej. Wtedy też przypomniało się Pani Doktor, że miała sprawdzić wynik histopatologiczny wycinka. Był to guz liściasty, który uniemożliwił im podjęcie leczenia. Szereg konsultacji z onkologami i ich zdanie na ten temat w ostatniej chwili spowodowały zmianę decyzji o leczeniu biologicznym. Wszystko stało się jasne, ktoś nazwie to przypadkiem, ale ja widzę w tym głębszy sens. W styczniu jeszcze nie rozumiałam skąd wziął się u mnie liściasty guz piersi, który nie był zwykłą łagodną zmianą. Wystąpienie go u mnie jako 21-letniej dziewczyny zaprzeczyło wszystkim statystykom, zgodnie z którymi guz ten występuje dopiero u kobiet po 50 roku życia. Dziś jestem wdzięczna, być może i przypadkowi, który w pewien sposób uratował moje zdrowie a może nawet i życie:)

Dziś jestem na diecie wegańskiej. Od lipca 2011 nie przyjmuję żadnych leków, wtedy też zaczęłam stosować dietę Kleina, dodam że ściśle trzymałam się jego wskazówek. Odpoczywałam, jadłam surowe warzywa i owoce i jeden posiłek składający się z parowanych warzyw, dodatkowo codziennie piłam świeżo przygotowane soki. I gdy po miesiącu odebrałam wynik badania krwi był to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu! Od ośmiu lat nie miałam tak dobrych wyników Żaden wskaźnik nie odbiegał od normy, nawet OB i CRP :) w pierwszej chwili pomyślałam nawet, że to nie mój wynik, a jednak:) Badanie USG nadal wykazuje niewielki stan zapalny, zdaję sobie sprawę, ze tak długoletnie złe odżywianie i faszerowanie lekami nie zostanie zlikwidowane z dnia na dzień, jest to długoletni proces, chociaż często nie zdajemy sobie sprawy jakie cuda potrafi zdziałać nasz organizm i to w krótkim czasie:) Obecnie czuję się bardzo dobrze, jestem też zupełnie innym człowiekiem. Możliwość wyzwolenia od choroby sprawiła, ze zaczynam czuć, że żyję i inaczej patrzę na otaczający nas świat. Jednak ludzka natura sprawia, że nadal czasem ciężko przejść mi obojętnie obok kanapki z pomidorem lub jabłecznika. Mam jednak nadzieję, że moja przyjaźń, często burzliwa, o której pisałam na początku tego niewiarygodnie długiego postu, po prostu któregoś dnia dobiegnie końca. I nadejdzie ten czas kiedy gotowa na to i pełna wdzięczności pożegnam w końcu swojego przyjaciela, który otworzył mi oczy i uleczył duszę.
Ty też możesz to zrobić :)





15 komentarzy:

  1. Ulka . . . urzekła mnie Twoja historia : )

    O chorobie Crohna przyznam szczerze nigdy wcześniej nie słyszałam , ale to jak sobie z nią poradziłaś jest po prostu niesamowite . Okazuje się , że najprostsze i najtańsze rozwiązania są najlepsze : )

    To świetnie , że po tylu latach zmagań udało Ci się w końcu znaleźć tak skuteczne i proste rozwiązanie .
    Twój uśmiech i spojrzenie są po prostu powalające . Jesteś tak młoda i tak piękna , że po cichu Ci szczerze zazdroszczę : )

    Trzymam za Ciebie kciuki i jestem na 100 procent pewna , że jesteś na bardzo dobrej drodze .

    Pozdrawiam ciepło i życzę dalszych sukcesów i spełnienia wszystkich marzeń : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Elen, dziękuję Ci za tak miłe i ciepłe słowa. To pierwszy komentarz i nawet nie spodziewałam się, że to może być tak wspaniałe - móc go otrzymać. Jest mi tak ciepło na serduszku, aż chce mi się beczeć ze wzruszenia... Dziękuję ! ! !

      Usuń
  2. Zasubskrybowałam Twojego bloga , wiec strzeż się ; )

    Uwielbiam czytać i komentować , więc to nie ostatnie moje słowa : )

    Pa !

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowita historia... jesteś przykładem na to że nigdy nie należy się poddawać i przestawać szukać... Pozdrawiam i będę tu wpadać :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze organizmy są niesamowite. A takich historii mamy mnóstwo! i jest ich coraz więcej:) Świat się budzi;) Pozdrawiam ciepło:) i Dziękuję:)

      Usuń
    2. Czytałam juz pare razy Twojego bloga gratuluje pokonania choroby:)Od 2 lat choruje na wzjg nie mialam jeszcze ani razu remisji. Jestem na asamaxie, czasem byly tez wlewki pentasa w gorszych stanach. Ale nie o tym chcialam pisac:) Ogolnie jest zle probowalam juz leczyc sie homeopatia, diata SCD(na ktorej nie wytrzymalam tygodnia) juz od paru miesiecy nie jem pieczywa, w sumie nic z zadnej maki, nabialu, slodyczy. W zasadzie nie wiem co mam jesc... moj lekarz zabrania mi owocow i warzyw a szczegolnie surowych. CZytalam blog Roberta o ktorym piszesz, ogladalam Paula Nisona i chce w to wejsc. Problem w tym ze nie bardzo wiem od czego zaczac. Nie wiem jak wprowadzac ta diete aby moj stan sie nie pogorszyl...schudlam juz 6kg obecnie waze 50kg przy 170cm. Nie wiem czy jeszcze tu zagladasz mam nadzieje ze tak i mi troszeczke pomozesz:) Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Witam Cię Anonimowy:)
      Ostatnio trochę zaniedbałam bloga, to prawda. Ale postaram się to nadrobić. Mi lekarze także zabraniali surowych warzyw i owoców, tak niestety wygląda system leczenia naszych chorób - po prostu leki, a gdy już nie działają - operacja. Nie trać jednak nadziei, myślę, że skoro tak wielu osobom się udało uda się i Tobie. Z Twoją wagą nie jest najgorzej, ja ważę 48 kg przy 175cm ;) I tak niestety to już wygląda na tej diecie. Ja choruję na CD, myślę, że bardziej mógłby być w tym wypadku pomocny Robert, napisz do niego na pewno się odezwie. Aczkolwiek nasze dolegliwości maja ze sobą wiele wspólnego. Dobrze byłoby abyś przeczytała książkę Kleina. A tak co mogę Ci poradzić na początku to przede wszystkim odpoczynek, jeśli chciałabyś rozpocząć dietę, to bardzo ważne jest abyś mogła spędzić ten czas w domu (chociaż na początku) lub gdzieś, gdzie będziesz mogła dużo odpoczywać i nie stresować się. Ważne jest także nastawienie, relaks, medytacja czy też spokój ducha i wiara w to, że się uda. Oczywiście nie mają zastosowania tu także leki, powinno się je odstawiać pod nadzorem lekarza, jednak każdy wie jak to wygląda w praktyce i jakie jest zdanie lekarzy na ten temat. Co do pokonania choroby to nie jest tak do końca, oczywiście cieszę się bo nie czuję bólu, normalnie się załatwiam i nie biorę żadnych leków, ale o tym, że jelito jest wrażliwe trzeba pamiętać całe życie, bo dobre samopoczucie fizyczne nie oznacza, że można powrócić do trybu życia jaki prowadziło się wcześniej, nie można:) Nie można uśpić czujności, bo zaczyna się od małego podjadania ulubionych smakołyków, wtedy czuje się dobrze, aż do momentu, w którym wracają dolegliwości, a my nawet nie zauważyliśmy jak płynnie wróciliśmy do coraz to większej liczby jedzonych "niewłaściwych" produktów. Dlatego sposób odżywania jakim jest dieta surowa + warzywa na parze, powinien być naszym sposobem na życie, na zawsze:) Pamiętam też, słowa Roberta kiedy to tłumaczył mi o co w tym wszystkim chodzi, które dotyczyły tego, iż ważniejsze jest to co wyłączysz z diety, a nie to, co dodasz. Czyli nie ważne ile zjesz owoców jeśli przy tym będziesz nadal spożywac mięso, nabiał, przetwory mączne. No i przede wszystkim trzeba przyrządzać soki, bo nie obciążają jelit, odżywiają krew i pomagają w oczyszczaniu. Proponuję abyś napisała do mnie na meila, wejdź na moje konto i tam będzie odnośnik "Wiadomość e-mail". Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka i uśmiechu!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo sie ciesze, ze odp;) Probowałam napisac na e-maila ale wyskakuje jakis błąd... Napiszę do Roberta jak radzisz, śledzę jego blog i widziałam, ze wprowadził jeszcze inne diety.To troche skomplikowane:)Mozna powiedziec, ze od dziś zaczęłam diete w sumie to same banany jem bo czekam na wyciskarke:)Czytałam, ze potzrebny jest relaks, wyciszenie i spokój. Niestety w mojej sytuacji chyba to nierealne :( Mam male dziecko, które pochłania mase energii no i czasem nerwów:)Do tego kończe studia... więc z odpoczynkiem troche ciężko. Staram sie nie denerwować i odpoczywać w miare możliwości mam nadzieje, że sie uda:) Zanim trafiłam na Twoj i Roberta blog powoli sie poddawałam chorobie... Szczerze to zaczynałam sie przyzwyczajać do tego, ze boli, krwawi...już nie pamiętam jak to jest nie mieć biegunki i normalnie się wypróżniać. Jest cięzko ale zaczynam nabierać chęci do ponownej walki:) Ps. Na imię mam Ada:) Może masz jakiegos innego meila?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj zatem Ado:)
      Banany to mój "chleb" powszedni, gdyby nie one byłoby mi o wiele ciężej. Bardzo dobrze je znoszę, moje jelito je lubi i dodatkowo dają dużo energii i zapewniają uczucie sytości:) Jednak poznałam pewną osobę chorą na wzjg, która twierdziła, że źle się po nich czuje, chyba chodziło o wzdęcia. Nie wiem jak to jest do końca, bo ja nie miałam z tym problemów, ale trzeba pamiętać, że zanim organizm się przyzwyczai do nowej diety, oczyści i wyreguluje to mogą nas spotykać różne rewolucje. Piszesz, że zaczęłaś już dietę, czyli stosujesz się do tych wszystkich wytycznych? Pamiętaj, że drastyczne przejście na taki sposób odżywiania samo wymusi na Tobie odpoczynek, po prostu nie będziesz miała siły. Poza tym objawy oczyszczania organizmu nie należą do najmilszych, może bardzo boleć Cię głowa i możesz mieć także zawroty. Dlatego proszę pomyśl poważnie o tym aby jak najwięcej odpoczywać. Dodatkowo dobrze abyś zaznajomiła się z tematem oczyszczania w sensie ogólnym i surowej diety. "Nasza" jest nieco zmodyfikowana ale założenia są te same. Poczytaj może książkę Ewy Dąbrowskiej. Klein wspomina o tym, że bardzo wielu ludzi poddaje się, gdy przychodzi pierwszy kryzys, gdyż poziom oczyszczania może osiągnąć tak wielki stopień, że można odczuwać bóle mięśni, mieć gorączke. Jednak powinno się to przeczekać, a stopniowo będzie coraz lepiej. Jednak mam nadzieję, że rozumiesz iż aby osiągnąć pozytywne skutki do tematu trzeba podejść całkiem poważnie i nie robić nic na "pół gwizdka", tak aby sobie jeszcze bardziej nie zaszkodzić:) A Twoje pozytywne nastawienie to tylko plus w całej sytuacji, trzymam kciuki, a co e-maila może spróbuj po prostu normalnie przez pocztę, nie przez bloggera. Mój e-mail: u.dzikiewicz@gmail.com
      Pozdrawiam:)))

      Usuń
  6. Żadna choroba do przyjemnych nie należy. A chyba najtrudniej na początku, kiedy dokuczają różne objawy, a nie wiadomo z jaką chorobą mamy do czynienia. Dlatego dobra diagnostyka to podstawa. Szeroki zakres takich badań znajdziecie na https://cmp.med.pl/zakres-uslug/badania-diagnostyczne/ . Warto sprawdzić dokładnie ich ofertę. Ważne, żeby zlecone badania były dobrze wykonane.

    OdpowiedzUsuń
  7. 56 years old Executive Secretary Douglas Pedracci, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like Downhill and Horseback riding. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Ferrari Dino 206SP. przydatne odnosniki

    OdpowiedzUsuń
  8. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń